Ollantaytambo – Nazca – 655 km. Peru – dzień 11.

Góry fascynujące, przywołujące, milczące. Góry o poranku i o zachodzie słońca. Góry strzeliste, niedostępne i te łagodne, porośnięte trawą. W nich drzemie siła uśpionych wulkanów. Dają schronienie lamom i alpakom. Odgradzają i bronią dostępu do oceanu. Takie góry musieliśmy przechytrzyć i pokonać.

Andy zawsze przyprawiały mnie o gęsią skórkę, gdy myślałam o ich pięknie ale też i o ich wysokości. Gdy trzeciego dnia naszej wyprawy wjeżdżaliśmy na prawie 5000 m n.p.m. bałam się. Dzisiaj też się boję. Już nie wysokości, bo byliśmy zaaklimatyzowani, ale odległości. Musimy wrócić na wybrzeże pokonując dystans 655 km przez wysokie, słabo zaludnione góry. Mapy google nie mogą się zdecydować, którędy nas poprowadzić, co i raz pokazują inna trasę. Czas dojazdu ma wynosić od 12 do 18 godzin. A wiecie jak to jest z googlami, równie dobrze może to być cała doba. Po drodze na nocleg nie możemy zbytnio liczyć. Wybieramy dłuższą drogę 30A, ale cały czas asfaltową i … jedziemy.

Żegnamy znajome szczyty wulkanów, górujące nad urodzajną doliną. Żegnamy dawne inkaskie miasteczka. Pozostawiamy tu cząstkę naszego serca, wierząc, że będziemy mogli kiedyś tu wrócić.

Jedziemy wąską doliną. W dole szumi krystalicznie czysta rzeka. Jeszcze jest zielono, jeszcze rosną drzewa.

Po drodze mijamy takie oto lokalne dzieło sztuki: namalowaną na przydrożnej skale betlejemską szopkę.

Peru

Krajobraz staje się coraz bardziej surowy. Na zboczach rośnie uboga trawa. Pojawiają się stada lam i alpak. Widzimy je po raz ostatni. Z czułością patrzymy na kamienne domki, przykryte trawą. Już zawsze będą nam się kojarzyły z Peru i jego mieszkańcami, którzy od setek lat żyją w zgodzie z naturą.

Andy.

Jest tak pięknie, że nie trzeba nic pisać. Patrzcie i podziwiajcie.

I tylko nie możemy się zdecydować, które góry podobają się nam najbardziej: ośnieżone szczyty kontrastujące z soczystą zielenią, sielskie pastwiska z alpakami, czy surowe, kolorowe grzbiety, jak widać na zdjęciu poniżej. A Wam które podobają się najbardziej?

Andy

Po kilku godzinach jazdy nasze żołądki zaczynają domagać się, abyśmy oderwali wzrok od przepięknych widoków i zadbali o bardziej prozaiczne rzeczy. Zatrzymujemy się w maleńkiej jadłodajni. Kilkoro Peruwiańczyków pałaszuje obiad, więc i my pewno coś dostaniemy. Wskazując na talerze miejscowych, bezpiecznie prosimy o to samo. Olbrzymi talerz bliżej niezidentyfikowanej zupy kosztuje 2 sole. Jest pożywna, choć jej bury kolor raczej nie zachęca do konsumpcji. Drugie danie to ziemniaki, ryż i mięsny gulasz. Wygląda trochę lepiej, cena 5 soli. Do tego wliczony w cenę pyszny kompocik.

Temperatura jest wysoka, wszyscy siedzimy pod wiatą, gdzie wiaterek miło chłodzi.  Dookoła stolików biegają psy, koty i kury, czekając na spadające kęsy jedzenia. Tłuste kawałki mięsa z gulaszu rzucamy zwierzakom. Wiecie kto wygrywa w walce o pożywienie? … Kury. To one silnymi uderzeniami dziobów przeganiają  konkurentów. Drugie miejsce należy do kotów, a psy ze stoickim spokojem zadowalają się trzecim miejscem.

Bezcenne chwile relaksu wśród Peruwiańczyków a bez turystów.

restauracja w Peru

Andy nocą.

Mijają kolejne godziny a my wciąż jedziemy i jedziemy. Zrobiło się zupełnie ciemno. Ruch na drodze jest niewielki, jedynie czasami mijamy olbrzymie ciężarówki, oświetlone jak choinki.

Zatrzymujemy się na poboczu. W zasięgu wzroku nie ma żadnych ludzkich świateł. Nad nami niebo z milionami gwiazd. Jest ich tak dużo a wszystkie obce, nieznane. Toż to półkula południowa, więc próżno szukać Wielkiego Wozu czy Kasjopei.

Cóż, trzeba jechać dalej. O 22:00 docieramy do Nazca. Udajemy się do znanego nam już hotelu i tu wielkie rozczarowanie, brak wolnych miejsc. Tak więc teoria, że lepiej nie rezerwować wcześniej przez booking, bo będzie taniej, nie sprawdza się. Zmęczeni rozpoczynamy poszukiwania noclegu. W kolejnych miejscach wszystko zajęte, wreszcie udaje się nam znaleźć hotelik za rozsądną cenę.

Idę spać. Dobranoc.

 

Pozostałe wpisy o Peru:

Tajemnicze linie Nazca. Peru – dzień 1.

Mumie szczerzą zęby na cmentarzysku Chauchilla. Peru – dzień 2.

Południowe wybrzeże Peru. Dzień 2.

Arequipa – białe miasto u stóp wulkanów. Peru – dzień 3.

Kanion Colca i Andy – królestwo lam, alpak, wikunii i olbrzymich kondorów.

Złowieszcze wieże cmentarne Sillustani. Peru – dzień 5.

Pływające wyspy Uros na jeziorze Titicaca. Peru – dzień 6.

Wyspa Taquile i jej mieszkańcy. Peru – dzień 6.

Świątynia Wiracocha, Brama Rumicolca i kościół San Pedro Apostol czyli droga przez Andy.

Pisac – tajemnicze ruiny inkaskiego miasta. Peru – dzień 8.

Cuzco – świadectwo okrucieństwa i chciwości hiszpańskich konkwistadorów.

Maras – torebkę soli poproszę. Peru – 9 dzień podróży.

Moray – kosmiczne laboratorium rolnicze. Peru dzień 9.

Ollantaytambo – jedyne miejsce, gdzie Inkowie pokonali Hiszpanów.

Machu Picchu – jeden z 7 cudów świata. Peru – dzień 10.

 

Peru, wrzesień 2019

Tekst:  Ewa Siwiecka

Zdjęcia: Ewa i Krzysztof Siwieccy