NORWEGIA POŁUDNIOWA – DZIEŃ 2 i 3 – DO PREIKESTOLEN

Przekleństwem obecnych czasów jest masowa turystyka. Tam, gdzie jest pięknie i w miarę łatwo jest dojechać, tam zastaniemy tłumy turystów. Każdy chce zobaczyć TOP miejsca i każdy jest zniesmaczony, że inni też maja takie pragnienia. Więc i my, jak tysiące innych postanowiliśmy zobaczyć klif Preikestolen. Skałę, która przypomina stół, i która wisi ponad 600 m nad fiordem.

Drugiego dnia naszej wyprawy zostawiamy za sobą najwyższe góry Norwegii i udajemy się w kierunku południowym. Jedziemy wzdłuż fiordów, wąskimi, krętymi drogami. Często z jednej strony są strome zbocza gór, a z drugiej urwiska w kierunku fiordu. Tam, gdzie nie można poprowadzić drogi, zbudowano tunele. A jest ich całe mnóstwo. Nierzadko liczą kilka kilometrów długości.

Właśnie z tunelem związana jest przykra niespodzianka, która nas spotkała. Jechaliśmy wzdłuż fiordu, gdy przed wjazdem do kolejnego tunelu, robotnicy drogowi zagrodzili drogę. Tunel się zawalił i nie wiadomo, ile godzin zajmie naprawa. Patrzymy na mapę, ale jedyna alternatywna droga wiedzie z drugiej strony, tego samego fiordu i żeby się tam dostać, trzeba wrócić do promu.

Prom jest lokalny, maleńki. Mieści się na nim zaledwie kilkanaście samochodów. A kolejka zrobiła się bardzo długa. Po ponad 3 godzinach wjeżdżamy na prom i okazuje się, że mamy dużo szczęścia, bo to ostatni prom tego dnia. Dziesiątki samochodów muszą czekać do rana.

Nocleg.

Zakładaliśmy, że na nocleg dojedziemy do kempingu w okolicach Preikestolen. Ale to nierealne. Mamy kilka godzin opóźnienia. Gdy dzień dobiega końca znajdujemy miejsce na rozbicie namiotu. Rozstawiamy stolik i kuchenkę i gotujemy obiado-kolację. Po cudnych widokach doświadczanych w czasie podróży, takie chwile lubimy najbardziej. Tylko my i przyroda. Komarów brak. Samochody przestały jeździć bo jest już po 22:00, mimo że wciąż jest widno. To już 3 noc, która spędzamy w dolinie, pomiędzy górami i moja fotograficzna dusza boleje, że nie widać pięknych zachodów słońca.

Wodospady.

Wydaje się, że w Norwegii woda jest wszędzie: fiordy, jeziora, rzeki i oczywiście wodospady. Małe, średnie i duże. Urwiste zbocza gór sprawiają, że każdy strumyk i strumyczek tworzy wiele wodospadzików. Większe rzeki to większe wodospady, którym oczywiście towarzyszom turyści. Bo jakżeby inaczej.

Preikestolen – podejście.

Zrobiłam to tylko dla męża. Bo ja nie chodzę po górach ze względów zdrowotnych. Było ciężko!

Do kempingu o tej samej nazwie co skała docieramy po południu. Na marginesie polecam kemping – bardzo przyjemny, z dużą ilością drzew i niezbyt zatłoczony. Przygotowujemy namiot, aby był gotowy na powrót z Preikestolen i wyruszamy. Kilka kilometrów dalej zostawiamy na płatnym parkingu samochód i z tłumem ruszamy pod górę.

Jak droga? Wszystko zależy od kondycji. Jedni szybkim krokiem docierają w godzinę, inni w 2, a ci bez kondycji, czyli np. ja w 3. Spotkaliśmy też parę, która całą drogę w górę i z powrotem, w dół przebiegła i zajęło jej to w obie strony wg. naszych wyliczeń około godziny. Niestety, ci bez kondycji sapią, pocą się i przystają co chwilę. Widzieliśmy też osoby, które po przejściu kilkudziesięciu metrów rezygnowały.

Myślę jednak, że każdy w swoim tempie jest w stanie przejść tę drogę. Bo zdecydowanie warto. Wiedzie ona pomiędzy drzewami, momentami po bagnistych polankach, przez które poprowadzone są drewniane pomosty. W pewnym miejscu dochodzimy do skupiska uroczych jeziorek. Wiele osób wykorzystuje je jako miejsce relaksu i kąpieli.

Preikestolen zdobyty.

Jest już 18:00, gdy docieramy na skalną półkę. Ludzi sporo, ale co tu się musiało dziać wcześniej! Półka, czy jak kto woli stół lub ambona jest dość duża, ale żeby do niej dotrzeć, trzeba iść po wąskiej ścieżce. A przepaść taka, jaką widzicie. Ponad 600 m w dół. Odległość do wody jest tak abstrakcyjna, że w ogóle nie czuję lęku. Inni chyba też nie, bo beztrosko wychylają się za krawędź lub spuszczają nogi. Brak barierek nikomu nie przeszkadza.

Moja fotograficzna dusza znów cierpi. Widzialność jest kiepska. Niebo jak wyprane majtki. Wiele osób liczy na piękny wschód słońca i w okolicach Preikestolen rozbija namiot. Jakże musieli się rozczarować, gdy po deszczowej nocy nastał mglisty poranek z widocznością ograniczoną do kilku metrów.

Inne wpisy o Norwegii, które mogą Cię zainteresować:

Droga 55 zwana Sognefjellet, czyli samochodem wyżej w Skandynawii nie pojedziesz.

“Śnieżna Droga” w Norwegii, czyli Snøvegen lub Aurlandsvegen

Jettegrytene, czyli wodne igraszki w kotłach trolla

 

Norwegia Południowa, lipiec 2022

Tekst: Ewa Siwiecka

Zdjęcia: Ewa Siwiecka