Oaza Moron. Peru – dzień 13.
Porywisty wiat przesiewa ziarnka piasku. Rozgrzane powietrze faluje, sprawiając, że wysokie wydmy zdają się podrygiwać w rytmie gorących podmuchów. Pustynia, a w jej sercu ukryta maleńka oaza Moron. Mało ludzi o niej wie, jeszcze mniej tu dociera. I dobrze, w samotności możemy delektować się zielenią trzciny i lazurem wody.
Planując podróż zastanawiałam się, czy zajechać do słynnej peruwiańskiej Oasis de la Huacachina. Ale po obejrzeniu zdjęć podjęliśmy decyzję, że zdecydowanie NIE. Ta oaza to sama komercja. Olbrzymie hotele nad brzegiem malutkiego jeziorka, dziesiątki autokarów z turystami. Nie, to nie dla nas. Dlatego zaskoczyło nas pytanie właściciela hoteliku w Paracas, czy byliśmy w Oazie Moron. Piękne miejsce, niedaleko, zdecydowanie warto – zachęcał nas. Szybka decyzja o modyfikacji planu podróży, jedziemy.
Kierując się na Limę, w Pisco skręcamy na wschód, podążając za wytycznymi map google. Na mapie oaza oznaczona jest jako Oasis De Morón lub La Laguna De Moron. W małej miejscowości Barnales skręcamy na południe i jedziemy wąziutką doliną wśród pagórów z piasku. Mijamy maleńkie poletka oraz pastwiska, po których beztrosko spacerują owce i kozy.
W pewnym momencie droga skręca w prawo, ale my musimy jechać dalej prosto. Dość niepewnie ruszamy, aby po chwili zatrzymać samochody na parkingu. Tablice informacyjne potwierdzają, że jesteśmy na miejscu.
Otaczają nas wysokie wydmy, wymodelowane przez wiatr. Zieleń w którą wjechaliśmy jest bujna i soczysta. Oczywiście zaczynamy wdrapywać się na najbliższy pagórek, ale chodzenie po piasku wcale nie jest łatwe.
No dobrze, jest zagłębienie, w którym rosną rośliny, głownie trzciny. Ale gdzie jest jezioro?
Widać, że trzcina wykorzystywana jest przez Peruwiańczyków, gdyż równo przycięta suszy się na słońcu. Niektóre łodygi są świeże i zielone, inne całkiem wyschnięte.
Oaza Moron.
Niecierpliwie wyciągamy z bagażu drona, aby rozeznał teren. Oczywiście jest i jezioro. Oddziela nas od niego szeroki pas trzciny. Aby dojść do wody, należy iść wzdłuż pasa zieleni. Jest też tablica informująca, że właśnie tam znajduje się plaża.
Oaza Moron rozciąga się na długości 300 m, a w najszerszym miejscu mierzy 150 m. W najgłębszym miejscu jezioro ma 8 m. Niebiesko-zielone wody jeziora zasilane są poprzez wody podziemne. W oazie znajdują miejsce do życia różne gatunki zwierząt i ryb.
Jeżeli jesteście miłośnikami naturalnych krajobrazów to miejsce jest zdecydowanie dla Was. Można tu spędzić fantastyczne chwile, wspinając się na pobliskie wydmy a następnie schłodzić w wodach jeziora.
Jr. Sergio Bernales, 11650, Peru
Pozostałe wpisy o Peru:
Tajemnicze linie Nazca. Peru – dzień 1.
Mumie szczerzą zęby na cmentarzysku Chauchilla. Peru – dzień 2.
Południowe wybrzeże Peru. Dzień 2.
Arequipa – białe miasto u stóp wulkanów. Peru – dzień 3.
Kanion Colca i Andy – królestwo lam, alpak, wikunii i olbrzymich kondorów.
Złowieszcze wieże cmentarne Sillustani. Peru – dzień 5.
Pływające wyspy Uros na jeziorze Titicaca. Peru – dzień 6.
Wyspa Taquile i jej mieszkańcy. Peru – dzień 6.
Świątynia Wiracocha, Brama Rumicolca i kościół San Pedro Apostol czyli droga przez Andy.
Pisac – tajemnicze ruiny inkaskiego miasta. Peru – dzień 8.
Cuzco – świadectwo okrucieństwa i chciwości hiszpańskich konkwistadorów.
Maras – torebkę soli poproszę. Peru – 9 dzień podróży.
Moray – kosmiczne laboratorium rolnicze. Peru dzień 9.
Ollantaytambo – jedyne miejsce, gdzie Inkowie pokonali Hiszpanów.
Machu Picchu – jeden z 7 cudów świata. Peru – dzień 10.
Droga powrotna przez Andy. Peru – dzień 11.
Paracas, miejsce gdzie pustynia wita się z oceanem. Peru – dzień 12.
Wyspy Ballestas – skaliste wysepki rajem dla ptaków i lwów morskich.
Bajka, zupełnie inny świat, a niby ten sam. Chłonę całą serię <3
Sporo u nich tej trzciny, a Oaza Moron fenomenalna.
Wciągam wszystkie Twoje opisy Peru. I coraz mocniej myślę o tym kierunku podróży.
Och! My Huacachine wspominamy głównie z jazdy buggie po wydmach. To było ciekawe doświadczenie, które zapamiętamy do końca życia.
To miejsce dla mnie 🙂 Uwielbiam miejsca, gdzie można się przejść (i wspinać) i oglądać piękne widoki.
Każdy kolejny wpis powoduje, że chcę być tam bardziej
faktycznie perełka, ale jak tam trafiliście, tego miejsca nie ma na mapie 😉