Poszukuję ciekawych miejsc, z piękną historią, ładnie położonych i mających „coś” na dokładkę. Takim wydawał się Brok – miasto, które ponad 500 lat, z wysokiej skarpy spogląda na Bug i okolicę. A na skarpie dumnie stoją dwa wiatraki – pewnie już się zorientowaliście, że mam hopla na ich punkcie. W upalne, lipcowe popołudnie wsiadłam do samochodu i po godzinie drogi z Warszawy byłam w Broku.

Wjeżdżając do miasta, nie sposób nie zauważyć pierwszego wiatraka typu koźlak. Stoi tuż przy drodze prowadzącej przez most. Parkuję na niewielkim placu, obok wiatraka. Moje zmysły atakuje bałagan. Przypomina to plac budowy, który został opuszczony jakiś czas temu. Zamknięte budko-domki, może to kiedyś były lub miały  być punkty gastronomiczne? Tuż obok wiatraka niszczeją drewniane sanie. Pod wiatrakiem opuszczona restauracja. Przez uchylone drzwi zaglądam do wnętrza wiatraka. Widać, że sztember i zastrzały są solidne, być może wymienione na nowe. Brak jakiejkolwiek tabliczki informującej o historii wiatraka.

Lekko rozczarowana kieruję się ku drugiemu wiatrakowi. Stoi tuż obok na ogrodzonym terenie ośrodka Binduga. Ośrodek to istny misz-masz architektoniczny. Trochę siermiężnej sielskości np. widoczna na zdjęciu poniżej recepcja, trochę budynków w okresu PRL-u, coś się buduje…

Jest też wiatrak holender, który prezentuje się dużo lepiej niż pierwszy. Stoi na niewielkiej, sztucznej górce w otoczeniu kwiatów, krzewów i drzew. Jak się później okazało, w środku znajdują się pokoje gościnne, przewidziane głównie dla nowożeńców.

Warto byłoby się coś o wiatrakach dowiedzieć, tym bardziej, że internet milczy jak zaklęty. Próba odnalezienia kogokolwiek z obsługi okazuje się nieudana. Moja żądza wiedzy pozostaje niezaspokojona.

Już po powrocie do domu dzwonię do Bindugi i proszę o informacje na temat wiatraków. Obsługa oraz właścicielka obiektu odsyłają mnie do właściciela Zdzisława Niegowskiego, bo oni się na tym nie znają. Dzwonię. Pan Niegowski, tłumaczy się, że z powodu prowadzenia różnych biznesów jest człowiekiem zajętym i zaprasza do przyjazdu do ośrodka i rozmowy z obsługą. Koło się zamknęło.

Jedyną rzeczą, którą udało mi się dowiedzieć, to informacja, że obydwa wiatraki zostały przeniesione do Broku i w 80% posiadają nowe części. Holender przywędrował z pobliskiej wsi Rytele-Olechny. Koźlak przyjechał ponoć z Białorusi.

Pozostawiam wiatraki oraz dziwaczny ośrodek Binduga i idę szukać pozostałych atrakcji w Broku.

 

Brok. Krótka historia o początkach miasta.

Idąc uliczkami miasteczka myślę o czasach odległych, gdy okolicę porastała puszcza a Bug był ważną drogą handlową do Rusi Kijowskiej. Wówczas w Broku istniał gród obronny i działała komora celna o czym można przeczytać w dokumencie z 1203 r. wydanym przez księcia Konrada Mazowieckiego. Osada prężnie się rozwijała, aby uzyskać prawa miejskie w 1501 roku. W XVI w. Brok stał się jednym z większych miast Mazowsza i dużym portem zbożowym na Bugu. Złoty okres rozwoju miasta skończył się wraz z potopem szwedzkim. Miasto powoli traciło na znaczeniu, aby po powstaniu styczniowym utracić prawa miejskie.

 

Brok. Kościół pw. św. Andrzeja Apostoła.

Jeśli nie lubicie kościołów, to macie pecha. Najstarszym i najcenniejszym zabytkiem w Broku jest ceglany kościół. Zbudowany został w latach 1542-1560 wg. projektu wenecjanina Jana Baptysty. Kościół łączy w sobie elementy gotyckie i renesansowe. Nie przegapcie niewielkiej chrzcielnicy z 1682 r.

Brok. Ruiny zamku.

Brok od początku związany był z biskupami płockimi. Jeden z nich w 1607 r. przy ujściu Turki do Bugu rozpoczął budowę pałacu. Budowla posiadała wówczas cechy obronne i stała się letnią rezydencją dostojników kościelnych. W czasie potopu szwedzkiego zamek został zniszczony. Odbudowany pozostawał w rękach Kościoła do czasów rozbiorów. Po pożarze popadł w ruinę, stając się źródłem materiału budowlanego dla mieszkających w pobliżu ludzi.

W chwili obecnej pozostały jedynie ruiny wieży, znajdujące się na wzgórzu, tuż przy drodze wyjazdowej z Broka.

Brok. Ratusz.

Po odzyskani niepodległości w 1922 r. Brok odzyskał prawa miejskie. Mieszkańcom bardzo zależało na rozwoju miasta. Powstały liczne pensjonaty, kwatery prywatne, ratusz, szkoła, przystań wodna, kilka zakładów drobnego przemysłu, sieć elektryczna.

Ratusz w Broku został zbudowany w latach 1929- 1935. Wzniesiony na planie czworoboku przypomina inne, klasycystyczne ratusze Mazowsza. Jest siedzibą władz gminy Brok.

Brok – drewniana zabudowa.

Spacerując po Broku można w pełni się zrelaksować. Ulice są czyste, zadbane, co krok natrafiamy na stare, drewniane budynki. Przydomowe ogródki sprawiają, że domy stają się wdzięcznymi obiektami do fotografowania. Najstarsze domy pochodzą z XIX w.

Kroniki podają, że w 1578 r. w Broku było ponad 450 domów, w większości murowanych. Dziś po nich nie pozostał żaden ślad. Najstarszy dom murowany pochodzi z XIX w. i znajduje się na Placu Kościelnym.

Brok został dotkliwie zniszczony podczas II wojny św. Z trudem podnosił się z ruin. W mieście i jego okolicach zaczęły powstawać liczne ośrodki wypoczynkowe ówczesnych zakładów przemysłowych. Jednak przemiany gospodarcze końca XX w. przyczyniły się do zamknięcia większości z nich. Dziś już nie tak łatwo znaleźć przyjazne turystom miejsca noclegowe. W centrum Broku funkcjonuje przyjemna plaża miejska. W czasie mojej wizyty, w pełni sezonu urlopowego było na niej zaledwie kilka osób.

Ja postanowiłam przyjrzeć się miastu z innej perspektywy. Przejechałam most na Bugu i wśród pól i łąk delektowałam się późnym popołudniem. Było sielsko, pięknie, magicznie. Jeszcze ostatnie spojrzenie na słońce odbijające się w rzece i wiatrak strzegący wjazdu do jednego z najmniejszych miast w Europie i pora wracać.

Czas na podsumowanie. Czy Brok jest warty odwiedzin? Ja twierdzę, że zdecydowanie tak. Nie znajdziecie tam dużej infrastruktury turystycznej i spektakularnych zabytków. Jeśli jednak lubicie ciszę i spokój i klimat mazowiecko-podlaskich miasteczek i wsi to wszystko to znajdziecie w Broku. Warto przejść się uliczkami miasta, zajrzeć do kościoła, nad rzeką zrobić sobie piknik, obserwować przyrodę. Są jeszcze lasy, których nie zdążyłam odwiedzić, a na pewno mogące być miłym urozmaiceniem wycieczki.

Chillout w Broku? Oczywiście.

W Broku jest wiele do zrobienia. Ośrodek Binduga ma wielkie ambicje zostać lokalnym centrum turystycznym, ale jeszcze długa droga przed nim. Trzymam kciuki, aby plac budowy zamienił się w miejsce w 100% przyjazne turystom. Wierzę również, że uda mi się poznać historię wiatraków, którą natychmiast się z Wami podzielę.

 

 

Inne wpisy, które mogą Cię zainteresować:

Skansen im. Marii Żywirskiej w Brańszczyku – Kurpie Białe.

Zamek w Liwie nad uroczą rzeką Liwiec. Jednodniowy wypad z Warszawy.

Skansen w Kuligowie ma artystyczną duszę.

Kampinoski Park Narodowy. Ludzie odchodzą, domy zostają.

Podlasie Południowe, czyli historia dwóch wiatraków i kilku chałup.

 

Brok, lipiec 2020

Tekst i zdjęcia Ewa Siwiecka