Rosły nad jeziorem Vang sosny strzeliste, wysmukłe. Pnie prościutkie wskazywały bezmiar kosmosu, gwiazdy dalekie, słoneczko ciepłe. W gałęziach mieszkały ptaki i wiewiórki, Pod korzeniami ryły swoje jamy lisy i borsuki. Aż przyszli ludzie i dla chwały Bożej wycieli sosny. Zawlekli je do pobliskiej wioski, również Vang zwanej i postawili z nich kościół. Takich drewnianych kościółków powstało w Norwegii na początku drugiego tysiąclecia po śmierci Chrystusa ponad 1000.
Kościół Wang od początku swego istnienia, czyli od przełomu XII i XIII wieku stał się miejscem, gdzie dawne nordyckie wierzenia mieszały się z nową wiarą w jednego Boga. A był budowlą niezwykłą. Deski sosnowe zabezpieczono żywicą, tak aby przetrwały setki lat. Konstrukcję postawiono bez użycia gwoździ a zwie się ona słupowo-klepkowa. Drzwi ozdobiono płaskorzeźbami lwów, smoków, węży i roślin. Lata mijały a świątynia wciąż trwała. Stała się jednak za mała dla mieszkańców Vang i w XIX w. postanowiono wybudować nowy kościół. Stary najprawdopodobniej rozpadłby się nieremontowany, tak jak pozostałe (z tysiąca zostało około 30), gdyby nie interwencja norweskiego malarza Jana Krystiana Dahla.
Świątynia Wang rozpoczyna swoją wędrówkę.
Dahl przebywając w Dreźnie namówił pruskiego króla Fryderyka Wilhelma IV do zakupu kościoła dla berlińskiego muzeum. Tak też się stało. Po sporządzeniu dokumentacji przez królewskiego architekta, obiekt rozebrano na części i w 1841 r. przewieziono w skrzyniach statkiem do Szczecina, a następnie do Muzeum Królewskiego w Berlinie. Do transportu wybrano jedynie najlepiej zachowane części kościoła.
Król zrezygnował jednak z postawienia kościółka na Wyspie Pawiej koło Berlina. Wolał odtworzyć świątynię w miejscu, gdzie będzie służyła wyznawcom. I tu do akcji wkracza hrabina Fryderyka von Reden z Bukowca. Na jej prośbę zapada decyzja, aby kościół trafił do Karpacza. Miejsce pod budowę podarował hrabia Christian Leopold von Schaffgotsch z Cieplic. Świątynię najpierw Odrą przewieziono do Malczyc, potem drogą lądową do Karpacza Górnego (wówczas niem. Brückenberg – Mostowa Góra). W 1844 r. nastąpiło uroczyste otwarcie i poświęcenie kościółka przy udziale króla i jego małżonki, księcia holenderskiego Fryderyka i wielu innych znanych osobistości. Od tej pory do dziś jest to kościół parafii ewangelickiej.
W rekonstrukcji kościoła brali udział lokalni rzemieślnicy. Na podstawie rysunków i dokumentacji odtworzyli świątynię. Nie jest ona jednak wiernym odzwierciedleniem dawnej, gdyż uległa rozbudowie. Z lokalnego granitu dobudowano wieżę. W krużgankach wstawiono okna. Jednak unikalny styl świątyni nie uległ zdeformowaniu. Szczyty dachowe zdobią sterczyny – wypusty w kształcie otwartych smoczych paszcz, co upodabnia je do charakterystycznych dekoracji łodzi Wikingów.
Świątynia otoczona jest krużgankiem, który służył jako izolacja przed zimnem. Tam też dawni wikingowie zostawiali broń i sieci.
Świątynia Wang zachwyca detalami.
Już drzwi wejściowe przyciągają uwagę misternymi płaskorzeźbami splątanych węży i roślin. Wejścia strzegą dwa lwy na kapitelach.
Wchodząc do środka zdziwiłam się jego skromnym wystrojem. Jednak wiele detali architektonicznych, pochodzących z czasów powstania kościoła, wzbudza niekłamany zachwyt. Górne części kolumn, tzw. kapitele rzeźbione są w stylu bizantyjskim i ozdobione postaciami zwierząt, roślinami i maszkaronami.
Kolumny stojące przed ołtarzem, przedstawiające zwycięstwo Dawida nad Goliatem oraz proroka Daniela w jaskini lwów, zostały zrekonstruowane przez nieprzeciętnego rzeźbiarza Jakuba z Janowic. Jego też dziełem jest krzyż, wykonany z jednego pnia dębowego w 1844 r. i postać Chrystusa wyrzeźbiona w drewnie lipowym w 1846 r.
Po obu stronach ołtarza wzniesionego w 1980 r. przez Ryszarda Zająca, stoją na postumentach dwa kandelabry. Przedstawiają one łabędzia, jako symbol wierności i serce – symbol miłości. Świece na tych norweskich świecznikach są zapalane tylko podczas ślubów. Świątynia Wang znana jest szeroko jako kościół szczęśliwych małżeństw.
Chrzcielnica wykonana ok. 1740 r. w stylu baroku dolnośląskiego, pochodzi z rozebranego kościoła w Dziećmorowicach koło Wałbrzycha.
Ambona powstała z drewna przywiezionego z Norwegii.
W górnych narożnikach XII wiecznych portali umieszczono uskrzydlone smoki, rozrywające poziomo położoną ósemkę. Scena ta może symbolizować odwieczną i nieskończoną walkę dobra ze złem.
Na północnym portalu świątyni znajduje się tajemniczy zapis sporządzony za pomocą runów. To dość niezwykła w kościele. Najprawdopodobniej jest on podpisem artysty, który wykonał drzwi i oznacza „Eindridi rzeźbił (portal), chudy palec, syn Olafa złego.”
Świątynia Wang i maleńki przykościelny cmentarz.
Tuż za kościołem znajduje się maleńki cmentarz. Chowani są tu miejscowi parafianie oraz osoby, które zginęły w górach. Wśród mogił możemy znaleźć grób Tadeusza Różewicz, który zmarł w 2014 r.
Świątynia Wang – zwiedzanie.
Chcąc obejrzeć świątynię należy zostawić samochód na jednym z licznych parkingów, znajdujących się wzdłuż głównej drogi i dojść do kościoła pieszo.
Godziny zwiedzania:
15 kwietnia – 31 października od godz. 9.00 do 18.00
1 listopada – 14 kwietnia od godz . 9.00 do 17.00
W niedziele i święta zwiedzanie kościoła po godz. 11.30.
Cennik:
Dorośli – 10,00 zł
Dzieci (od 6 lat) – 5,00 zł
Uczniowie, studenci do 26 lat – 5,00zł
Foto, kamera – 5,00 zł
Wstęp tylko na plac – 2,00 zł
Więcej informacji na temat Świątyni Wang znajdziecie tutaj.
Na Śnieżkę 8, 58-540 Karpacz, Poland
Wpisy, które mogą Cię zainteresować:
Miedzianka. Miasto, które zniknęło. Czy znów się odrodzi?
Skit w Odrynkach, czyli jak wygląda pustelnia XXI wieku
Ruiny kościoła w Jałówce, czyli zawiłe losy ziemi jałowej.
Lubię zwiedzać takie miejsca, może kiedyś tam powędruję. 🙂
Świątynię Wang warto jest zwiedzić, bardzo fajne klimatyczne miejsce – na pewno się ta wybierzemy.
Wygląda przepięknie 🙂 Zarówno z zewnątrz, jak i w środku. Może kiedyś się wybiorę tutaj, już powoli kształtuje mi się pomysł na nowe opowiadanie 😉
Wygląda bardzo ciekawie, a z pewnością na żywo wygląda jeszcze lepiej
Piękne widoki. Chciałabym tam się teraz znaleźć.
Wspaniałe miejsce Górnego Karpacza. I ten cmentarz obok. Cisza, spokoj , magia.
Niesamowiata historia i miejsce, wow! Zapisuję sobie na swojej liście, mam nadzieję, że uda nam się tam pojechać!
Świetny artykuł, jak i opisana historia. Dodatkowo te piękne zdjęcia sprawiają, że cały wpis jest niezwykle interesujący. Mam w planie w przyszłym roku powrócić do Karpacza i odwiedzić między innymi Świątynię Wang.
Świątyni Wang bardzo fajna i wara zwiedzenia choć jeden raz. Natomiast jeśli coś jest świątynią nie powinno być płatne a bardzo wiele obiektów niestety bilet aby wejść do miejsc kultu lub miejsca robienia biznesu. Tak czy inaczej na pewno warto odwiedzić to miejsce choć jeden raz. Tym bardziej że po drodze jest na szlak.