Siedmiogród grodami słynie. W czasie swojej długiej historii, ciągle najeżdżany i plądrowany mozolnie wznosił kolejne zamki. Jest ich w Transylwanii bardzo dużo i trudno zdecydować się, które odwiedzić. Wybraliśmy cztery z nich, żebyście mogli poczuć namiastkę tego, co Was czeka, gdy zawitacie w ten niezwykły zakątek Europy.

 

Widząc Zamek Korwina w Hunedoarze (Castelul Corvinilor) zastanawiamy się czy jesteśmy w Siedmiogrodzie, czy może w Zasiedmiogórogrodzie – królestwie teściów Shreka?

Zamek z bajki. Wysokie mury, strzeliste wieże – każda inna, malutkie okienka. Czekaliśmy aż pojawi się Fiona lub jakaś inna królewna. Nie doczekaliśmy się, lecz nie zmniejszyło to naszego zachwytu budowlą.

Na miejscu obecnego zamku w XII wieku została wzniesiona niewielka twierdza. Od XV wieku stał się on własnością rodu Korwinów, rodu który panował na Węgrzech i w Siedmiogrodzie. Wtedy to został przebudowany i stał się ufortyfikowanym pałacem. W XVI i XVII w. zamek często zmieniał właścicieli. Po pożarze w XIX w. został odrestaurowany nie do końca zgodnie z pierwowzorem.

Jak na prawdziwy zamek przystało ma on swoje legendy. Jedna z nich mówi, że w lochach przetrzymywany był słynny Drakula, co oczywiście jest nieprawdą. Druga bardzo popularna opowiada o niewolniku, który kopał studnię za co miał uzyskać wolność. Obietnica niestety nie została dotrzymana. Natomiast najciekawsze wg. mnie i mało znana jest historia wyjaśniająca symbolikę herbu zamku, który jest także herbem Hunedoary.

 

Iancu of Hunedoara (to on przyczynił się do przebudowy zamku) wg legendy był nieślubnym dzieckiem Zygmunta Luksemburskiego, króla Węgier. Otrzymał on od swego ojca złoty pierścień, aby w odpowiednim momencie mógł udowodnić swoje pochodzenie. Pech sprawił, że pierścień został skradziony przez kruka. Iancu wyruszył na poszukiwanie złodzieja, a kiedy go odnalazł strzałą z łuku zabił ptaka i odzyskał pierścień. Od tej pory w herbie Korwin widnieje kruk z pierścieniem w dziobie.

Ciekawostka: polskim herbem szlacheckim Korwin (kruk z pierścieniem w dziobie na czerwonym tle) pieczętowały się takie znane osoby jak Jan Kochanowski czy Eliza Orzeszkowa.

Wszyscy wiedzą, że Zamek w Branie nie ma nic wspólnego z Drakulą czyli Vładem Palownikiem. Lecz wszyscy jeżdżą do Branu. Gdy mówimy, że byliśmy w Rumunii od razu pada pytanie: „A w zamku Drakuli byliście?” i oczywiście mają na myśli Bran.

Po części podążając za oczekiwaniami innych, po części wiedzeni własną ciekawością udaliśmy się do tego przedziwnego miejsca. Pod zamkiem tłum turystów. Do kasy długa kolejka. Na prawo i lewo stragany z najróżniejszymi pamiątkami. Czas w kolejce płynie wolno, więc im dłużej stoimy, tym chętniej spoglądamy na stoiska. Po chwili koszulki w wizerunkiem Drakuli lądują w plecaku.

Jako pierwsi upatrzyli sobie te miejsce Krzyżacy i wznieśli tu zamek, z którego kontrolowali trakt pomiędzy Siedmiogrodem a Wołoszczyzną. W XIV w. budowla przeszła na własność Sasów z Braszowa. Jej główną rolą było pobieranie cła.

Gdy w 1918 roku Siedmiogród został włączony do Rumunii, mieszkańcy Braszowa podarowali zamek królowej Marii. Wtedy to nastąpiła gruntowna przebudowa. Siermiężne pomieszczenia przekształcono w eleganckie pokoje. Swoją ulubioną rezydencję królowa urządziła w stylu renesansowym. Po jej śmierci zamek odziedziczyła jej córka Ileana.

Po wojnie budowla została upaństwowiona. Od 1956 roku zamek można zwiedzać. Nie zmienił tego fakt, iż w 2016 roku rezydencja wróciła do  spadkobierców księżniczki Ileany: Dominika Habsburga, księżniczek Marii Magdaleny i Elżbiety. Zamek został wystawiony na sprzedaż za 57 mln euro. Może ktoś zainteresowany?

Spacerując po kolejnych komnatach byliśmy coraz bardziej zaskoczeni własną reakcją. Zamek bardzo nam się podobał. Już planowaliśmy, na którym krużganku będziemy jedli obiady, przy którym kominku wypoczywali w zimne wieczory. Królowa Maria miała dobry gust i zmyślnie wszystko zaplanowała. Pozostaje tylko wyciągnąć 57 mln euro ze skarpety i możemy tu zamieszkać. A turyści i Drakula niech poszukają sobie innego zamku, który będzie miał więcej wspólnego z Vładem Palownikiem.

Zamek Rasnov to zupełnie inna budowla niż dwa opisane wcześniej. To zamek chłopski. Nie znajdziemy tu pięknych, królewskich komnat. Za grubymi murami jest tylko to, co było potrzebne do przeżycia dla okolicznej ludności: pomieszczenia dla ludzi i dla inwentarza, spiżarnie i magazyny. Jest też szkoła i kaplica. Tyle wystarczyło, aby przetrwać oblężenie wroga. Zamków chłopskich nie znajdziemy w innych częściach Europy. Chłopi z okolicy nie oglądali się na możnowładców, tylko sami zakasywali rękawy i budowali fortece, które miały ich chronić przed najazdami.

Twierdza położona jest na wysokim wzgórzu nad miastem. Można się tu dostać na własnych nogach (co zrobiliśmy), wsiąść do wagonika ciągniętego przez traktor (za odpowiednią opłatą) lub od strony miasta wjechać kolejką linową.

Inicjatorami budowy pierwszej twierdzy na wzgórzu byli, podobnie jak w przypadku Bran, Krzyżacy. Po ich wygnaniu zamek przejęli Sasi i systematycznie go rozbudowywali i remontowali. Położenie na stromym wzniesieniu oraz grube mury cytadeli sprawiły, że zamek był nie do zdobycia. Jedynie w 1612 ludność zgromadzona w zamku musiała się poddać na skutek braku wody. Nauczeni doświadczeniem wydrążyli studnię głęboką na 146 metów.

Zamek składa się z dwóch części: zamku dolnego i górnego. W chwili obecnej w zamku dolnym nie ma zabudowań, natomiast bardzo ciekawie prezentuje się górny. Znajdziemy tam ruiny dawnych pomieszczeń mieszkalnych i gospodarczych. Część z nich została pieczołowicie odbudowana, na dachach położono ceramiczne dachówki, posadzono kwiaty. Domki te stały się sklepikami z pamiątkami, które eksponują swój towar na zewnątrz. Dzięki temu, ta część zamku sprawia wrażenie, jakby wciąż tętniło tu ówczesne życie. Spacerując wybrukowanymi uliczkami czuje się klimat dawnych czasów.

Jadąc drogą z Braszowa do Sighisoary oczom naszym ukazała się wysoka skała, górująca nad miasteczkiem Rupea, a na górze zamek. Widok był imponujący, więc szybko podjęliśmy decyzję: musimy tam dotrzeć. Już w myślach widziałam stromą ścieżkę, którą trzeba będzie się wspiąć na wzgórze. A tu miła niespodzianka, droga okrążą górę i asfaltem podjeżdża się pod samą bramę zamku.

Zamek w Rupea to także zamek chłopski. Jego potężne mury zostały odbudowane, odtworzono też część zabudowań w środku. Podobnie jak w Rasnovie znajdziemy tu jedynie budynki, w których okoliczni mieszkańcy przebywali w czasie najazdu wroga.

Samotna skała na równinie zwana Cohalm była zamieszkana jeszcze przed naszą erą. Przypuszcza się, że pierwszy zamek został wzniesiony w VII wieku, i jak to z zamkami bywa był wielokrotnie przebudowywany. Obecny kształt zyskał w XII w. W XV w. Turcy zdobyli zamek i poważnie go zdewastowali. Ostatni zapis, mówiący o tym, że twierdza stała się schronieniem dla okolicznej ludności przed Turkami pochodzi z 1789 roku.

Z zamkowego wzgórza roztacza się przepiękny widok na Rupeę i okolicę.

 

Rumunia, lipiec-sierpień 2018

Tekst: Ewa Siwiecka

Zdjęcia: Ewa i Krzysztof Siwieccy