Wyspy Ballestas. Peru – dzień 13.
Maleńkie skalne wysepki stały się domem dla setek tysięcy ptaków. Gniazdują tu rzadkie pingwiny Humboldta, inaczej zwane pingwinami peruwiańskimi, kormorany, głuptaki, pelikany, sępniki różowogłowe i wiele innych. Na stromych skałach wylegują się olbrzymie lwy morskie, a ich samice opiekują się młodymi na pobliskiej plaży. Pod wodą toczy się równie intensywne życie. Rozmaite gatunki ryb stanowią pożywienie dla podniebnej bandy. Czasami można spotkać delfiny i wieloryby.
Aby dostać się do tego cudu natury jest tylko jeden sposób, wykupienie miejsca w jednej z łodzi, które pływają z Paracas na Wyspy Ballestas. Bilety można kupić w biurze turystycznym w miasteczku, a biur takich jest wiele. Cena za 1 osobę wynosi około 30 soli, w zależności jak bardzo się targujemy i na jak chciwych trafimy oferentów. Wyspy Ballestas nazywane są Galapagos dla ubogich, gdyż koszt wycieczki jest dużo niższy, a liczba żyjących tam zwierząt porównywalna.
Motorówki z turystami wypływają w dwóch turach: pierwsze o godzinie 8:00, następne o 10:00. Są to niewielkie, odkryte łodzie, do których wchodzi 30-35 osób. Należy pamiętać, aby ubrać się ciepło i wodoodpornie, gdyż na łódce zwykle wieje a w razie deszczu nie ma się gdzie schronić.
Wycieczkę wykupiliśmy dzień wcześniej i przed godziną 8:00 stawiliśmy się przed „naszym” biurem turystycznym. Pracownik biura rozdał nam opaski na rękę z nazwą łodzi a następnie poprowadził w stronę portu. Oddał nas w ręce przewodnika, który opiekował się pasażerami jednej z łodzi. Należało jeszcze w kasie opłacić bilet wstępu na wyspy w cenie 16 soli i w drogę (morską).
Jak pisałam w poprzednim wpisie, Paracas rozwija się dzięki turystyce i rybołówstwu. Tuż po wypłynięciu z portu mijaliśmy niewielkie kutry służące do połowu ryb. Nad głowami z głośnym piskiem przelatywały ptaki.
Podpłynęliśmy do północnej części Półwyspu Paracas. Jałowe skały, pokryte beżowym piaskiem wchodziły w wody zatoki, tworząc niewielkie lecz malownicze jaskinie. Jak widać na zdjęciach trafiliśmy na wspaniałą pogodę. Nad lądem wisiało idealnie błękitne niebo a szmaragdowa woda delikatnie obmywała formacje skalne.
Kandelabr z Paracas.
Wszystkie łodzie wycieczkowe zatrzymują się przy pagórku, na powierzchni którego został wyryty dziwny symbol, najczęściej nazywany kandelabrem. Rysunek został wydrążony w skalnym podłożu na głębokość 60-300 cm. Ma on prawie 190 m długości. W chwili obecnej zagłębienia są częściowo zasypane przez piasek, ale wciąż doskonale widoczne, nawet z dużej odległości.
Kto i dlaczego utworzył dziwny rysunek, nie wiadomo. Znalezione w pobliżu naczynia z 200 r. p.n.e. sugerują, że z tego okresu może pochodzić kandelabr.
Jedną z najbardziej sensownych hipotez wydaje się twierdzenie, że symbol służył jako znak nawigacyjny rybakom oraz piratom. Inna teoria głosi, że jest to symbol boga Wirakoczy. Nie brak osób wierzących, że ten geoglif to gigantyczny i precyzyjny sejsmograf. Niektórzy mówią, że wygląda jak kaktus – halucynogenna roślina Indian. Ponieważ symbol wskazuje położenie Płaskowyżu Nazca, na którym znajdują się liczne geogliofy, znajdą się także zwolennicy teorii kosmicznych. Kandelabr miał więc wskazywać statkom kosmicznym lądowisko na Płaskowyżu Nazca.
Wyspy Ballestas.
Półwysep pozostawiliśmy za sobą i zbliżamy się do skalistych wysepek. Erozja utworzyła tu niesamowite formy skalne: łuki, jaskinie, maczugi. Fale morskie próbują zagłuszyć ptasie odgłosy. Łodzie suną wolno wokół wysepek. Obowiązuje całkowity zakaz przybijania do brzegu i wychodzenia na lad, aby nie zakłócać spokoju zwierzętom. Turyści zawzięcie fotografują wszystko dookoła. Ja też.
Ptaki na Wyspach Ballestas.
Wysepki zostały przejęte we władanie przez ptaki. Trwa nieustająca praca. Kormorany znoszą wszystko, co może przydać się do budowy gniazd. Co chwila któryś ląduje lub startuje. Nic sobie nie robią z obecności ludzi. Pewno już przywykły do ich obecności i wiedzą, że na skałach nic im nie zagraża.
Pingwiny Humboldta.
Zdumiewające jest, ze tak stosunkowo blisko równika żyją pingwiny Humboldta, zwane także pingwinami peruwiańskimi. Jest to zagrożony gatunek, który głownie z winy człowieka walczy o przetrwanie. Intensywne połowy prowadzone przez ludzi sprawiają, że ptaki mają coraz mniej pożywienia.
Na Wyspach Ballestas pingwiny znalazły sprzyjające miejsce do lęgu. Udało się nam wypatrzeć kilka osobników z charakterystyczną czerwoną plamką koło dzioba.
Lwy Morskie na Wyspach Ballestas.
Niższe partie skał oraz niewielkie plaże zajęte były przez duże ssaki morskie – lwy morskie, zwane także uchatkami kalifornijskimi. Na wysepkach były ich dziesiątki a może nawet setki. Każdy osobnik zjada dziennie 30 kg ryb, co daje wyobrażenie o obfitości tamtejszych wód. Mijane przez nas zwierzęta beztrosko wygrzewały się w promieniach słońca.
Na wyspach oraz w otaczających je wodach żyją najbardziej kolorowe kraby, jakie widziałam. Te na skałach wydają się bezpieczne, jednak ich towarzysze pod wodą muszą mieć się na baczności. Czyhają na nie miejscowi, zajmujący się połowami tych skorupiaków. Człowiek na zdjęciu poniżej pokazuje turystom swoje zdobycze.
Wyspy Ballestas posiadają bardzo pożądany skarb, mianowicie guano, czyli odchody ptaków. Już dawne kultury Indian wykorzystywały go jako nawóz do swoich upraw. W XIX wieku masowo pozyskiwano ten naturalny, bogaty w azot nawóz. Pokłady guano miejscami były grube na kilkadziesiąt metrów. Niestety w czasie wybierania ptasiego gówna cierpiały na tym ptaki, gdyż ich gniazda były bezceremonialnie niszczone. Wynalezienie w XX w. sztucznych nawozów sprawiło, że eksploatacja guano stała się mniej opłacalna.
U wybrzeży wysepek wciąż stoją pomosty, do których przybijały statki po ptasi skarb. Utworzenie na wyspach Ballestas rezerwatu przerwało ten proceder.
Candelabro de Paracas, 11550, Peru
Islas Ballestas, Peru
Pozostałe wpisy o Peru:
Tajemnicze linie Nazca. Peru – dzień 1.
Mumie szczerzą zęby na cmentarzysku Chauchilla. Peru – dzień 2.
Południowe wybrzeże Peru. Dzień 2.
Arequipa – białe miasto u stóp wulkanów. Peru – dzień 3.
Kanion Colca i Andy – królestwo lam, alpak, wikunii i olbrzymich kondorów.
Złowieszcze wieże cmentarne Sillustani. Peru – dzień 5.
Pływające wyspy Uros na jeziorze Titicaca. Peru – dzień 6.
Wyspa Taquile i jej mieszkańcy. Peru – dzień 6.
Świątynia Wiracocha, Brama Rumicolca i kościół San Pedro Apostol czyli droga przez Andy.
Pisac – tajemnicze ruiny inkaskiego miasta. Peru – dzień 8.
Cuzco – świadectwo okrucieństwa i chciwości hiszpańskich konkwistadorów.
Maras – torebkę soli poproszę. Peru – 9 dzień podróży.
Moray – kosmiczne laboratorium rolnicze. Peru dzień 9.
Ollantaytambo – jedyne miejsce, gdzie Inkowie pokonali Hiszpanów.
Machu Picchu – jeden z 7 cudów świata. Peru – dzień 10.
Droga powrotna przez Andy. Peru – dzień 11.
Paracas, miejsce gdzie pustynia wita się z oceanem. Peru – dzień 12.
Peru, wrzesień 2019
Tekst: Ewa Siwiecka
Zdjęcia: Ewa i Krzysztof Siwieccy
Przepiękne widoki. Może uda mi się kiedyś zobaczyć to na własne oczy 🙂
Święta wycieczka, sama chętnie bym taką obyła, chociaż jestem typowym domownikiem
Wygląda na naprawdę ciekawe miejsce. Może kiedyś uda mi się je zobaczyć na własne oczy 😉
Jak cudownie. Uwielbiam takie miejsca❤️
Prześliczne miejsce, może kiedyś sama się w takie wybiorę
Jak ja lubię takie miejsca… to zdecydowanie moje klimaty!
Pierwszy raz słyszę o kolorowych krabach 🙂 Wyglądają świetnie. Wybrałabym się tu.
Jak długo trwa taka wycieczka? Ile czasu zarezerwować i gdzie warto po niej się udać? Lecimy w marcu i opracowujemy trasę
Wycieczka trwa około 2 godzin. Kupuje się ją w biurach podróży w Paracas.